Jachtem po morzach arktycznych

Szlak walk polskich marynarzy podczas drugiej wojny światowej (cz.7)

Nadarzała się sposobność schronienia się w głębokiej zatoce Braidhafjord, która zapewniała osłonę od wiatru i fali. Skorzystaliśmy z niej, by przeczekać wściekłość Eola, który ani myślał odpuścić. Po dwóch dniach wiatr się uspokoił, fale utraciły siłę. Powitał nas piękny wschód słońca, znowu na maszty powędrowały wszystkie żagle. Spokojnie dotarliśmy do Reykjaviku. W tej metropolii mieszka 40% ludności wyspy. Duże wrażenie zrobiła na nas nowoczesna architektura miasta, zabudowa typu willowego, mnóstwo zieleni i kwiatów. W stolicy Islandii spotkaliśmy 2 rodziny polskie, które serdecznie się nami zajęły. Zorganizowano nam wycieczkę szlakiem „złotego koła”. Oglądaliśmy księżycowe krajobrazy zastygłych w kamieniu fantastycznie uformowanych gór, wielkie rumowiska zwietrzałej lawy, rozległe dna wygasłych kraterów. Oglądaliśmy nieczęsto spotykane zjawisko natury – erupcję Wielkiego Gejzeru. Poprzedziło go charakterystyczne bulgotanie, sapnięcie i w górę wystrzelił słup pary i wody pięknym pióropuszem wzbijając się na wysokość 60 metrów. Trwało to parę minut, po czym rozwierający się u szczytu strumień opadł w dół, by ponownie wystrzelić z dokładnie określoną regularnością. Mieliśmy również okazję ujrzeć „złoty wodospad”. Płynąca dnem kanionu szeroka rzeka tocząca swe wody aż spod lodowca Langjokull spada kaskadami po kamiennych progach w rozwartą szczelinę skalną z ogłuszającym rykiem. Z głębokiego jaru, w którym pieni się i kotłuje spadająca woda wydobywają się z niej ogromne kłęby drobnego pyłu wodnego. Na nim, pomiędzy brzegami wąwozu, rozpięte jedna nad drugą wiszą barwne, mieniące się tęcze tworząc wielki, złoty most. Nic dziwnego, że miejsce to nosi nazwę złotego wodospadu.

Złoty wodospad

Krętymi, szutrowymi drogami dojechaliśmy do następnego atrakcyjnego miejsca Islandii- doliny Pingvellir otoczonej przez Islandczyków szczególnym kultem. Tutaj na otwartej przestrzeni odbywały się zebrania najstarszego parlamentu świata Althingu. Pierwsze miało miejsce w 930 roku, sto lat po zasiedleniu bezludnej wyspy. Od tego czasu raz do roku zbierała się starszyzna rodów islandzkich by ustanawiać prawa, rozsądzać spory i słuchać opowieści z wypraw Wikingów. Trwało to nieprzerwanie do 1800 roku. Rozległą dolinę otaczają stare, wygasłe wulkany, dookoła wznosi się pionowy bazaltowy mur jakby wzniesiony rękami ludzkimi. Wśród obfitej zieleni, na wzniesieniu zwanym „górą praw” widać kamień, na którym stał spiker recytujący z pamięci obowiązujące na wyspie prawa. Ze wzgórza roztacza się widok na całą dolinę. W dali widać wijące się koryto rzeki Sog.

Islandia stała się państwem z chwilą powstania pierwszych osad irlandzkich mnichów i norweskich Wikingów. Była pod panowaniem królów norweskich i duńskich. Od 1944 roku jest niezależną republiką. Język islandzki to dialekt norweski uchodzący za najstarszy język literacki w Europie. Islandia szczyci się tysiącem lat praworządności, tyle bowiem liczy jej konstytucja i kodeks praw. Nie ma tutaj ani kilometra linii kolejowej czy tramwajowej. Taki rodzaj transportu nie sprawdza się w terenach górzystych. Islandczycy przesiedli się z koni na samochody, samoloty i statki.

W Reykjaviku udaliśmy się na cmentarz Fossvogi, gdzie znajduje się wspólna mogiła 18 polskich marynarzy ze statku „Wigry”. Na płycie nagrobkowej wyryty jest napis: „Tu spoczywa załoga polskiego statku „Wigry”, który zatonął w 1942 roku u wybrzeży Islandii. Cześć pamięci tych, którzy zginęli śmiercią marynarza!” Z prawej strony tablicy wymienionych jest z imienia i nazwiska 12 marynarzy. Sześciu nieznanym członkom załogi nazwiska zastąpiono gwiazdkami. Na grobie złożyliśmy kwiaty, zapaliliśmy znicze i pobraliśmy ziemię.

Mogiła marynarzy ze statku „Wigry” w Reykjaviku

Statek „Wigry” pływał w transatlantyckich konwojach na trasach mórz arktycznych. W styczniu 1942 roku wyszedł z Reykjaviku na pełny ocean, gdzie miało nastąpić formowanie konwoju. Okazało się to niemożliwe z powodu gęstej mgły i sztormu. Statkom nakazano wrócić do portu. W czasie tego powrotu „Wigry” wszedł na skałę. Łomotany przez potężne fale zaczął tonąć. Załoga wskoczyła do wody i usiłowała dopłynąć do brzegu. Udało się to jedynie 2 członkom załogi. Reszta utonęła w lodowatej wodzie. Ich ciała wyniosły fale na przybrzeżne skały. Pochowano ich tam, gdzie oddali swoje życie.

Po uzupełnieniu zapasów żywności i słodkiej wody oraz naładowaniu akumulatorów 4 sierpnia oddaliśmy cumy i wyruszyliśmy w dalszą drogę.

Islandzki lodowiec Vatnojokull pożegnał nas zimnym, sztormowym wiatrem. Żeglując w porywach wiatru dochodzącego do 25 węzłów szybko oddaliliśmy się od wyspy lodu i ognia. W odległości 100 mil morskich od lądu wyzwoliliśmy się spod wpływu lodowca. Rozpoczęła się spokojna żegluga w kierunku Wysp Owczych. Taki stan nie trwał długo. Byliśmy na Północnym Atlantyku, a tutaj naprawdę trudno coś przewidzieć. Pogoda zmienia się jak w kalejdoskopie. I teraz tak się stało. Od północy nadciągnęły gęste chmury nadając niebu szaroczarny odcień i powlekając cały świat zimnym, lodowatym mrokiem. Wilgoć dostawała się pod ubranie. Ocean zaczął się burzyć. Nie wyglądało to zachęcająco. Należało znaleźć schronienie przed kolejnym atakiem wiatru i fali. Były to wyspy Myggenes i Vaoga, forpoczta Wysp Owczych.

Wyspy Owcze

Ku nim się skierowaliśmy. Nie zmniejszaliśmy powierzchni żagli, by móc uciec przed nawałnicą. Wiatr wzmagał się coraz bardziej, jacht pędził jak szalony, gęsta mgła jak muślin owinęła wszystko dookoła. W napięciu wpatrywałem się w przestrzeń oczekując pojawienia się latarni Holen umieszczonej na wyspie Myggenes. Nagle wyłoniła się z mgły tuż przed nami czarna, potężna skała z umieszczoną na niej białą latarnią. Wyrok uniewinniający nie ucieszyłby tak skazańca jak mnie widok tej latarni. Nasze zbawienie. Za plecami pozostał szalejący ocean, przed nami spokojna żegluga do stolicy Wysp Owczych Thorshavn. Mgła zmieniła barwę, stała się jasna, mleczna. Robiła wrażenie miękkiej, zwiewnej, delikatnej. Zaczęła wyraźnie ustępować. Przed nami roztoczył się imponujący widok. Zobaczyliśmy ogromny mur pionowych ścian skalnych, których szczyty kryły się w pędzonych wiatrem chmurach. Po przeciśnięciu się między wyspami Hesto i Sando weszliśmy do portu.

Archipelag Wysp Owczych tworzy 18 wysp. Są one autonomiczną prowincją Danii. Przed milionami lat podniosły się z dna Atlantyku jako wulkany, zbudowane głównie z bazaltu i skamieniałego popiołu wulkanicznego. Wystają dziś ponad powierzchnię wody na wysokość 300-800 metrów tworząc wierzchołki łańcucha górskiego, który rozciąga się pod powierzchnią oceanu od Szkocji po Grenlandię.

<<  <     >  >>